Jedną z najznamienitszych osób w całej historii prowincji był o. Edward Frankiewicz, wykładowca filozofii, historyk, działacz społeczny i wielki czciciel Maryi. Wiele osób darzyło go wielkim szacunkiem z uwagi na jego wykształcenie i kulturę. Przez lata mówiło się o nim – ojciec doktor i wszyscy wiedzieli o kogo chodziło. Zostawił po sobie dużą spuściznę pisarską i pamięć w lokalnych społecznościach, zwłaszcza Osiecznej i Opola. Do dzisiaj pamięć o nim bardziej pielęgnują środowiska świeckie niż współbracia. Jest patronem trzech ulic, które nazwano jego nazwiskiem i figuruje na wielu listach osób zasłużonych. Istnieje też kilka tekstów biograficznych o jego życiu i działalności. Oto co można z nich się dowiedzieć.
Paweł Szdżuj urodził się 25.06.1905 r. w Chrząszczycach koło Opola w rodzinie Józefa i Franciszki Pampuch. Na licznych zachowanych dokumentach niemieckich widać, że urzędnicy mieli problem z pisownią tego nazwiska i znajdujemy tam różne formy np. Szdzuj albo Zduy. Po ukończeniu szkoły ludowej w rodzinnej miejscowości, już po zakończeniu wojny, w latach 1919-1922 podjął naukę w Niższym Seminarium Duchownym w Nysie. Podczas plebiscytu opowiedział się za Polską i w związku z tym przeprowadził się do Katowic, gdzie dokończył naukę w państwowym gimnazjum.
Mając ugruntowane powołanie zakonne 29 listopada 1922 r. wstąpił do nowicjatu w Wieluniu, gdzie nadano mu imię zakonne brat Edward. Był to w ogóle pierwszy nowicjat wieluński, jeszcze formalnie należący do prowincji św. Jadwigi, ale zakończony już jako nowicjat prowincji panewnickiej. Magistrem był o. Alfons Rogosz. Tam też złożył pierwszą profesję 1 grudnia 1923 r. Studia filozoficzne podjął w Miejskiej Górce. Z braku własnego studium teologicznego na dalszą naukę wysłano go, wraz z kilkoma innymi seminarzystami do prowincji św. Paschalisa w Metzu. Tam złożył profesję wieczystą 11 marca 1927 r. na ręce o. Bonawentury Trimolé. Po ukończeniu studiów powrócił do prowincji i 26 sierpnia 1928 r. przyjął święcenia kapłańskie w kaplicy biskupiej w Kokoszycach z rąk biskupa Arkadiusza Lisieckiego.
Po święceniach ponownie wyjechał do Francji, gdyż został skierowany na studia specjalistyczne z zakresu filozofii do Paryża. W Instytucie Katolickim w Paryżu uzyskał 24 maja 1931 r.doktorat z filozofii na podstawie rozprawy: „Saint Bonaventure et le problème du rapport entre l’âme et le corps”. Na jej podstawie wydał broszurę pod tym samym tytułem. Niebawem wydał jeszcze pracę: „Genèse l’amour d’après Saint Bonaventure et Saint Thomas d’Aquin”.
Po powrocie do kraju, od 1931 r. był profesorem filozofii w studium filozoficznym w Osiecznej a od 1935 r. wiceprefektem studiów. Tam stopniowo jego zainteresowania zaczęły przesuwać się w stronę historii i zaczął badać dzieje Osiecznej i tamtejszego klasztoru a także zajął się propagowaniem kultu obrazu Matki Bożej Osieckiej. Jest autorem licznych prac na te tematy. Nie wszystko udało mu się wydać, niektóre prace do dzisiaj pozostają jedynie w maszynopisach a jedną publikację wręcz całkowicie zniszczono na polecenie Gestapo, zachowując tylko jeden egzemplarz.
Powoli stawał się osobą znaną i cenionym naukowcem. W 1932 r. Stolica Apostolska udzieliła mu przywileju czytania książek z indeksu. W latach 1935-38 był definitorem prowincji. Na kapitule prowincjalnej w 1938 r. zrezygnował z wyboru na kolejną kadencję definitora, ale został prefektem studiów, czyli rektorem seminarium.
W 1937 r. niespodziewanie zaczął do swego nazwiska dodawać drugi człon – Szdżuj-Frankiewicz, a niebawem całkowicie zmienił nazwisko na Frankiewicz. Jak później wyjaśnił, nie chciał narażać swej rodziny, pozostającej po stronie niemieckiej, na reperkusje, jako że w obliczu zbliżającej się wojny jego ostentacyjne obnoszenie się z polskością mogłoby im zaszkodzić.
Początek wojny zastał go w Osiecznej i już 3 września, na fali powszechnej paniki, podjął decyzję o ucieczce. W habicie i na rowerze zaczął przedzierać się w kierunku wschodnim. Szybko uznał, że trzeba zdjąć habit, bo zwracał na siebie zbyt dużą uwagę. Przeszedł Puszczę Kampinoską i ominąwszy Warszawę dotarł do Wieliszewa na północ od Warszawy. Tam, już po klęsce wrześniowej uznał, że dalsza ucieczka nie ma sensu i zaczął z powrotem kierować się do Osiecznej. W Osiecznej spokojnie było jednak tylko przez trzy miesiące. Już 17 stycznia 1940 r. został aresztowany przez Gestapo. Jako powód aresztowania podano jego wcześniejszą publikację książki „Osieczna w walce o niepodległość” (Katowice, 1939). Kiedy poddano go pierwszemu przesłuchaniu w Lesznie, usłyszał od gestapowca następującą tyradę – Jak mogłeś dopuścić się tak ohydnej zbrodni? Ty, urodzony na prastarej glebie niemieckiej Śląska Opolskiego? Ty, kształcony w szkołach niemieckich? Czy tak odwdzięczasz się swej ojczyźnie?
Takim sposobem, za niewdzięczność ojczyźnie, o. Edward najpierw przebywał w więzieniu sądowym w Lesznie, potem kolejno w więzieniu policyjnym w Poznaniu, w forcie VII w Poznaniu, w więzieniu sądowym w Toruniu, w więzieniu przy Aleksanderplatz w Berlinie i od 9 maja 1940 r.osadzony w bloku 14 obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, pod numerem obozowym 19664. Tu pracował w obozowym ogrodnictwie i przy przenoszeniu trupów obozowych. Ostatecznie 14 grudnia 1940 r. został przetransportowany do Dachau, gdzie przydzielono go do bloku 30, 28 i gdzie otrzymał numer obozowy 22800. Tam był poddany doświadczeniom pseudomedycznym na malarię. Tu także był zatrudniony w różnych miejscach. Nabawił się wielu chorób, które doskwierały mu potem do końca życia.
W Dachau pozostawał aż do wyzwolenia, tj. do 29 kwietnia 1945 r. Po wyjściu z obozu przebywał krótko w Paryskim klasztorze przy rue Marie-Rose gdzie kiedyś mieszkał jako student. Był jednocześnie kapelanem sióstr z Instytutu Pasteura w Jouy-en Josas pod Wersalem i sióstr de la Sainte Familie w Saint Denis pod Paryżem. Do kraju wracał statkiem z Antwerpii do Gdyni, dokąd dotarł 21 lutego 1946 r. Wrócił do swojego klasztoru w Osiecznej i przez dwa lata był przełożonym tego klasztoru.
Wiele w tym czasie podróżował po kraju z różnymi wykładami i odczytami. Nadal zajmował się historią. Oprócz Osiecznej, podjął badania nad dziejami klasztorów w Poznaniu, Wschowie i Wejherowie. Dziełem jego życia można nazwać doprowadzenie do koronacji koronami papieskimi cudownego obrazu Matki Bożej Osieckiej, co dzięki jego staraniom dokonało się 5 sierpnia 1979 r. Sporządził ogromną dokumentację na temat kultu tego obrazu a także przeprowadził obszerną analizę ikonograficzną i teologiczną związaną z tym kultem. Wszystkie pieniądze jakie otrzymał z Niemiec jako odszkodowanie za bycie ofiarą eksperymentów medycznych w Dachau, przeznaczył, za zgodą prowincjała, na konserwację obrazu osieckiego przez najlepszą pracownię konserwatorską w Polsce.
Tymczasem, w 1950 r. został przeniesiony do Opola, gdzie umieszczono studium filozofii. Kilkakrotnie powierzano mu funkcje albo prefekta, albo wiceprefekta studiów a on, ze swej strony, co jakiś czas zrzekał się to jednego to drugiego. Podobnie było z urzędem definitora. Wybrany na kapitule w 1959 r.urzędu nie przyjął. Wszelako wykładowcą seminarium był aż do 1970 r. Wykładał nie tylko dyscypliny filozoficzne, ale też historię sztuki oraz prowadził lektoraty niemieckiego i francuskiego. W dowód uznania za jego osiągnięcia naukowe sam generał Zakonu o. Augustyn Sepinski nadał mu w 1960 r. tytuł Lektora Generalnego.
Duży rozgłos zdobyła napisana w tym czasie jego książka „Człowiek poza nawiasem” (Warszawa 1955) będąca zapisem jego obozowych wspomnień. Jak sam stwierdził, książka ta wywołała sprzeciw czynników germanofilskich i represje w samym Opolu. Nie wyjaśnił bliżej o jakie represje chodziło.
Władze prowincji często zlecały mu nadzorowanie prac konserwatorskich w różnych klasztorach. Było z tego powodu wiele nieporozumień. O. Edward protestował często przeciw bezmyślnej dewastacji zabytków w prowincji i walczył z dyletanctwem gwardianów, którzy nie potrafili się z nimi obchodzić i w rezultacie wiele zabytków prowincji przepadło. Najwięcej uwagi poświęcał klasztorowi w Opolu, gdzie zajął się restauracją kaplicy piastowskiej i podziemiami kościoła. Nadzorował także zewnętrzną regotyzację kościoła klasztornego.
Jako że kościół klasztorny w Opolu i kaplica piastowska są żelaznym punktem zwiedzania miasta, o. Edward został głównym przewodnikiem dla zwiedzających a ponieważ prowadził ścisłą ewidencję przybywających grup, podliczono, że do końca życia przez jego ręce przeszło około 200 tysięcy zwiedzających a ze swej celi zakonnej na drugim piętrze klasztoru schodził do podziemi klasztornych 15 tysięcy razy. Nikomu nie odmawiał oprowadzania nawet w późnych godzinach wieczornych. Wobec licznie przybywających wycieczek niemieckich, które oczywiście oprowadzał perfekcyjną niemczyzną, dawał jednoznaczny wykład o polskości Śląska. Kiedy zaś zdarzało się, że turyści hałasowali, co u Niemców było niemalże zasadą, albo nie potrafili zachować się jak na kościół przystało, potrafił ich bezwzględnie zrugać kpiąco pytając – gdzie jest ta wasza niemiecka kultura?
Swoistą ciekawostką, którą zapamiętał, była wizyta wysokich notabli komunistycznych ze Związku Radzieckiego. Zważywszy, że w Opolu niewiele było do pokazania gościom, postanowiono zaryzykować i zaprowadzić ich do franciszkanów. Oprowadzał oczywiście o. Edward a to co zwiedzających najbardziej zainteresowało to osoba samego przewodnika, którego przewodniczący partyjnej delegacji postanowił osobiście dotknąć i pociągnąć za habit, gdyż w Sowieckim Sojuzie takiego nie widzieli. Swoje doświadczenie radziecki gość skonstatował zdumieniem – eto nastojaszczyj monach!
O. Edward do końca życia kontynuował badania naukowe. W swoich publikacjach zweryfikował albo wręcz obalił niektóre fałszywe opinie o Piastach śląskich a także inne tezy głoszone przez historyków niemieckich. Dzięki swej działalności stał się w Opolu osobą znaną w kręgach ludzi nauki, sztuki, turystyki i literatury. Uczestniczył w życiu społecznym i kulturalnym Opola. Był członkiem opolskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Na posiedzenia i prelekcje zawsze przychodził w habicie. Ktoś powiedział o nim, że to prawdziwy „Civis Opoliensis”. W 1963 r.otrzymał nagrodę im. Juliusza Ligonia jako pierwszy od jej ustanowienia, za całokształt pracy naukowej. Otrzymał ponadto wiele podziękowań i gratulacji od Ministra Kultury i Sztuki. W 1988 r. otrzymał od Przewodniczącego Rady Państwa Medal Rodła za obronę polskości na ziemiach odzyskanych.
Niestety, z przyczyn politycznych niektórzy bali się utrzymywać z nim kontakty. Czasem utrudniano mu publikację jego prac lub zupełnie zakazywano ze względów ideologicznych. O. Edwardowi nie brakowało wszelako asertywności. Potrafił się bronić przed zarzutami i był polemistą. W 1974 r. odmówił przyjęcia Nagrody Wojewódzkiej za odmowę zgody na wydanie książki o koronacji obrazu MB Osieckiej. Nie poddawał się także krytykom spośród braci prowincji. Zawsze zdecydowanie bronił swoich racji.
Był zamiłowanym fotografem. Nie rozstawał się z aparatem fotograficznym Dokumentował nie tylko zabytki, ale i fotografował samych zakonników w różnych sytuacjach, np. na modlitwie czy przy pracy a zdjęcia sam wywoływał. Brał udział w licznych konkursach fotograficznych i zdobywał na nich wiele nagród. Jak to jednak w klasztorze bywa, większość wykonanych przez niego fotografii niestety przepadła na skutek niefrasobliwości współbraci, którzy nie doceniali tej jego spuścizny.
W 1973 r. poproszono go o włączenie się do tłumaczenia dzieł ascetycznych św. Bonawentury. Nie podjął się jednak tego zadania, po części z braku czasu, a po części z braku sił. Poobozowe dolegliwości dawały mu o sobie znać coraz częściej. Wszyscy mogli zauważyć jego charakterystyczne tiki nerwowe. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że była to spuścizna po obozowych eksperymentach z Dachau. Nawet Minister Zdrowia w pewnym momencie przyznał mu z tego tytułu jednorazową pomoc finansową.
Podjął jednak jeszcze jedno dzieło. W toczącym się procesie beatyfikacyjnym elżbietanek Marii Merkert i Franciszki Werner został powołany przez biskupa opolskiego na biegłego historyka. Z zadania doskonale się wywiązał i także w tym przypadku zostawił po sobie wiele publikacji.
O. Edward głosił mało kazań, bo nie miał po temu predyspozycji, ale dużo spowiadał. Był osobistym spowiednikiem biskupa opolskiego Franciszka Jopa. Żył bardzo skromnie. Przez całe życie podróżował rowerem a pod koniec także motorowerem, który sam potrafił naprawić. Sam też reperował własne ubrania, habit i buty. O. Edward zmarł 29 kwietnia 1990 r. w klasztorze opolskim i tam został pochowany. Żył 84 lata, w zakonie 67, w kapłaństwie 61.
Jego imieniem nazwano trzy ulice. Jeszcze za jego życia i co ciekawe, w czasie głębokiej komuny, takie imię otrzymała jedna z ulic w Lesznie. Dwie pozostałe, w Osiecznej i w Opolu, nazwano już po jego śmierci.
o. Ezdrasz Biesok OFM