Bazylika panewnicka wraz z przylegającym klasztorem od ponad stu lat wpisuje się w krajobraz duchowy Górnego Śląska. To duchowe oddziaływanie wszelako nierozłącznie związane jest z materialną budowlą, która dała początek nowemu rozdziałowi historii zakonu franciszkańskiego i Kościoła śląskiego. Dzieło to wszelako nigdy nie nabrałoby takich rozmiarów gdyby nie postać o. Wilhelma Rogosza, prawdziwego spiritus movens tego wielkiego dzieła.
O. Wilhelm przyszedł na świat w czasie i miejscu, które w żaden sposób nie zapowiadały nowych czasów. Był to szczyt potęgi państwa pruskiego. Rządy żelaznego kanclerza Bismarcka nie dawały żadnej nadziei ani na powrót polskości ani na rozwój wiary katolickiej na Śląsku. W tym właśnie czasie, 9 lipca 1865 r. w Wierzchu koło Głogówka w rodzinie rolnika Franciszka Rogosza i Jadwigi z domu Grehlich urodził się syn Bolesław. Początkowo rozpoczął naukę w gimnazjum we Wrocławiu, ale idąc za głosem powołania przerwał ją i śladem swego starszego brata wyjechał do Holandii, jedynego naonczas miejsca w którym mógł zrealizować powołanie franciszkańskie. Tam też został przyjęty do kolegium serafickiego w Harrevelt. Po jego ukończeniu wstąpił do prowincji holenderskiej św. męczenników z Gorkum i 19 października 1880 r. rozpoczął nowicjat pod imieniem zakonnym br. Wilhelm. Pierwszą profesję złożył 29 listopada 1881 r. Młody br. Wilhelm początkowo postanowił zostać bratem zakonnym i wypełniać zawód kowala. Podjął zatem i przez kilka lat wykonywał pracę jako pomocnik kowalski w klasztornej kuźni. Jednakże zdecydowane polecenie przełożonych, którzy dostrzegali jego zdolności sprawiło, że podjął studia seminaryjne, początkowo w Holandii, a potem w prowincji św. Krzyża w Dolnej Saksonii. Przebywał w kolejno w klasztorach Werl, Düsseldorf i Paderborn gdzie ostatecznie złożył śluby wieczyste 1 stycznia 1885 r. Święcenia kapłańskie przyjął w katedrze w Paderborn z rąk miejscowego biskupa pomocniczego Augustyna Gockela 15 sierpnia 1891 r.
Młody kapłan początkowo został skierowany jako duszpasterz Polaków w Nadrenii i Westfalii. Było to ogromne wyzwanie jako, że przebywały tam w tym czasie ogromne rzesze Polaków, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu pracy. Duszpasterstwo to polegało na odwiedzaniu rozproszonych rzesz robotników polskich w ich osiedlach. O. Wilhelm miał ich pod opieką około czterdzieści tysięcy. Nie dając sobie rady z tak wielką odpowiedzialnością starał się o pomoc ale nigdy jej nie otrzymał. Tymczasem w 1887 r. przestały obowiązywać pruskie ustawy majowe i na Śląsku powoli mogło odradzać się życie zakonne. Nie zastanawiając się wiele młody kapłan szybko przeniósł się do nowo utworzonego komisariatu śląskiego św. Jadwigi i został skierowany na Górę św Anny jako rekolekcjonista i misjonarz ludowy. Wtedy w krótkim czasie stał się osobą powszechnie znaną w miejscowych kręgach kościelnych. Nie było bowiem parafii na Górnym Śląsku gdzie nie głosiłby rekolekcji czy misji. Był wybitnym kaznodzieją i cenionym spowiednikiem.
Nowy rozdział jego życia rozpoczął się na początku nowego stulecia gdy grono kapłanów diecezjalnych z rozrastającej się aglomeracji górnośląskiej podjęło inicjatywę sprowadzenia zakonu franciszkanów. Do realizacji tego dzieła został przeznaczony o. Wilhelm. W 1902 r. przybył do wsi Panewnik pod Katowicami i podjął organizacyjny trud założenia nowej placówki, zbierania funduszy i kierowania budową. Sprawa ta okazała się niełatwa dlatego nie mogąc od razu przystąpić do budowy właściwego kościoła i klasztoru postanowił najpierw zbudować Grotę Lourdzką. Okazją było pięćdziesięciolecie ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP. Grota została poświęcona 27 sierpnia 1905 r. w obecności ponad 30 tys. ludzi dla których o. Wilhelm wygłosił kazanie. Decyzja o budowie groty okazała się strzałem w dziesiątkę, gdyż to nowe miejsce kultu maryjnego szybko zdobyło ogromną popularność i gromadziło rocznie setki tysięcy ludzi. Sam zaś o. Wilhelm był niejako duszą miejscowego kultu maryjnego. Ale była to też inicjatywa przemyślana, gdyż dzięki grocie obecność franciszkanów stała się powszechnie znana, a jako że o. Wilhelm potrafił trafiać do serc ludzi, dzięki ich ofiarności szybko zaczęły się gromadzić fundusze na właściwą budowę. Sam do końca życia mawiał: Grota wybudowała nam kościół i klasztor. Gdyby nie grota nie dalibyśmy rady zbudować tej wspaniałej świątyni.
W końcu rozpoczęła się i budowa właściwego obiektu. Ambitny projekt brata Mansweta Fromma wymagał naprawdę ogromnych środków. O. Wilhelm wiedział gdzie trzeba szukać pieniędzy i jakimi sposobami przekonywać ofiarodawców. Oprócz drobnych ofiar od ludu śląskiego, znaczący wkład włożyły bogate rody śląskie. Przedsiębiorczy budowniczy nie wahał się pukać do magnackich pałaców śląskich przemysłowców. Jeszcze podczas budowy groty swoje talary ofiarowała bajecznie bogata dziedziczka Karola Goduli hrabina Joanna Schaffgotsch. Środków na budowę nie szczędził założyciel nakielskiej linii swego rodu Łazarz IV Henckel von Donnersmarck, a najwięcej hrabia Franciszek Ballestrem z Pławniowic. Niemało też zainwestował sam kardynał Georg Kopp, który z powstającym klasztorem łączył wielkie nadzieje. Skutek był taki, że zaledwie w dwa lata powstał cały obiekt. Oczywiście w międzyczasie nie zabrakło innych trudności. Władze, które początkowo utrudniały pracę zwlekając z pozwoleniami, kreśląc i ingerując w plany budowy, nie dały za wygraną aż do samego końca. Widząc z jakim rozmachem i jak sprawnie toczy się budowa wytoczono oskarżenia w samym pruskim sejmie, gdzie przez cały 1907 r. toczyła się debata na temat klasztoru panewnickiego. Debata w pewnym momencie przeniosła się nawet do pruskiej izby panów (Herrenhaus). Motywem sporu była rzekoma polonizacja, której ośrodkiem stanie się nowo budowany klasztor. Co ciekawe, w tym samym czasie na łamach polskiej prasy toczyła się niemniej burzliwa debata o germanizacyjnej roli klasztoru w Panewnikach. O. Wilhelm wszelako budowę doprowadził do szczęśliwego końca. Konsekracja świątyni odbyła się w 1908 r. z udziałem ponad 100 tys. ludzi.
O. Wilhelm dwukrotnie pełnił urząd przełożonego klasztoru panewnickiego. Najpierw jako prezes, gdy wspólnota mieszkała jeszcze w tymczasowej siedzibie w Starym Panewniku w latach 1906-1908, a następnie jako gwardian w nowo zbudowanym klasztorze w latach 1910-1915. Jako gwardian nadzorował jeszcze wiele spraw związanych z wykończeniem obiektu. W 1913 r. sprowadził relikwie św. męczenników z Nepi. Podjął też inicjatywę budowy na terenie klasztornym kalwarii, lecz wojna światowa zatrzymała dalsze prace i nie pozwoliła mu zrealizować tego zamiaru. Tymczasem po zakończeniu wojny w 1918 r. został wybrany definitorem prowincji św. Jadwigi i pełnił ten urząd przez trzy lata.
Zakończenie wojny i odrodzenie państwa polskiego otwarło nowe możliwości przed zakonem i sprawiło, że o. Wilhelm mocno zaangażował się w dzieło odnowy zakonu w Polsce. Od samego początku był inicjatorem obejmowania dawnych skasowanych klasztorów w Polsce i na własną rękę, nie czekając na decyzje odgórne podejmował w tej sprawie rozmowy z polskimi biskupami i z prowincjałem galicyjskim reformatów. Mimo trudności w przekraczaniu granicy dokonywał osobiście wizji lokalnej poszczególnych miejsc. Choć władze polskie proponowały wcielić sam klasztor panewnicki do struktur polskich, to jednak o. Wilhelm idąc za głosem większości braci Ślązaków, podjął skuteczne zabiegi o to, aby zachować organizacyjną odrębność. Po rozmowie z delegatem książęco-biskupim na Górny Śląsk ks. Janem Kapicą wraz z o. Kolumbanem Sobotą listem z 14 listopada 1921 r. zaproponował prowincjałowi wrocławskiemu utworzenie z klasztorów, które znalazły się na terenie Polski komisariatu zależnego od prowincji św. Jadwigi. 21 grudnia 1921 r. definitorium zwołane do Nysy poparło to rozwiązanie jako optymalne i powołało komisariat panewnicki w którego skład wchodziły klasztory w Panewnikach, Choczu, Wieluniu i nowo budowany w Rybniku. O. Wilhelm został jednym z trzech dyskretów nowego komisariatu. Panewniki tym sposobem stały się z czasem siedzibą nowej prowincji.
Tymczasem nowa sytuacja sprawiła, że już 1920 r. do jednego z nowych klasztorów, w Wieluniu został skierowany właśnie o. Wilhelm jako prezes. Klasztor bowiem początkowo nie by gwardianatem. Przypadło mu zorganizowanie od podstaw klasztoru, uporządkowanie spraw własnościowych, podjęcie duszpasterstwa, przeprowadzenie remontu zrujnowanego obiektu i uruchomienie w tym miejscu nowicjatu. Otwarcie nowicjatu w 1922 r. sprawiło, że klasztor stał się gwardianatem i o. Wilhelma zastąpił nowy nowy przełożony w randze gwardiana. On sam pozostał jeszcze na krótko w Wieluniu. W 1923 r. został skierowany do Rybnika, gdzie w latach 1923-26 także był prezesem. Tam z uwagi na dopiero co podjętą budowę nowego kościoła i klasztoru podjął duszpasterstwo w zaadaptowanej stodole.
Włączenie komisariatu panewnickiego do dawnej prowincji Niepokalanego Poczęcia NMP w Prusach w 1923 r. rodziło nową sytuację. Generał zakonu Bernardyn Klumper zamianował wtedy cały zarząd tej prowincji na trzyletnią kadencję. O. Wilhelm został jednym z definitorów. Po upływie tej kadencji tenże generał w nowym zarządzie ustanowił samego o. Wilhelma komisarzem prowincjalnym czyli pełniącym obowiązki prowincjała na kolejną trzyletnią kadencję. Nominacja ta była jednakże dla niego dużym obciążeniem. Miał już bowiem ponad 60 lat i zaczął podupadać na zdrowiu. Nie chciał jednak okazać nieposłuszeństwa generałowi i w pierwszym liście okólnym do braci wyznał, że podejmując nową posługę inspiruje się słowami św. Marcina: Domine, si adhuc populo Tuo necessarius, non recuso laborem. W archiwum prowincji zachowało się wiele jego listów do braci z których przebija głęboka troska o wierność powołaniu, o gorliwość w wypełnianiu misji i o zachowanie dyscypliny w klasztorach. W czasie swego urzędowania przewodniczył siedmiu sesjom definitorium zwołanym każdorazowo do Panewnik. Niebawem generał nałożył na niego jeszcze jeden obowiązek; w 1927 r. mianował go wizytatorem generalnym prowincji bernardynów. I ten obowiązek wypełnił posłusznie. Przebył jednakże w tym czasie ciężką chorobę i był nawet hospitalizowany.
Po zdaniu urzędu komisarza został kustoszem czyli wikariuszem prowincjała na kadencję 1929-32. Jednocześnie po przebyciu kolejnej choroby ponownie został skierowany do Wielunia jako gwardian. Tym razem przebywał tam w latach 1929-35. Znowu wykazał wiele inicjatyw. Idąc śladem panewnickim na placu klasztornym dokończył rozpoczętą budowę groty ku czci Matki Bożej, która do dziś jest ulubionym miejscem modlitwy miejscowych ludzi oraz zbudował urzekające stacje drogi krzyżowej na placu klasztornym. Dla tej budowy i koniecznych remontów kościoła powołał do życia specjalny komitet społeczny składający się z okolicznych wójtów, burmistrzów i innych wpływowych osób z całego powiatu wieluńskiego. Był aktywny duszpastersko i głosił wiele rekolekcji i misji ludowych. Biskup częstochowski mianował go kapelanem więzienia i w ten sposób jak zapisał w kronice klasztornej pełnił opiekę nad ponad 400 „łajdakami”. W Wieluniu obchodził swój złoty jubileusz życia zakonnego. Z tej okazji został uhonorowany depeszą gratulacyjną, którą w imieniu papieża Piusa XI przesłał na jego ręce kardynał Eugenio Pacelli, późniejszy Pius XII.
Jako kustoszowi prowincji przypadł jeden bardzo przykry obowiązek. Otóż 2 lutego poczuł się zmuszony zwołać do Wielunia definitorów prowincji, którzy najpierw oficjalnie wezwali prowincjała o. Ludwika Kasperczyka do przybycia na sesję, a wobec braku odpowiedzi do rezygnacji z urzędu gravibus ex causis. Sprawę zdecydowano przekazać generałowi zakonu i gdy prowincjał 17 kwietnia w końcu złożył rezygnację na rzecz kustosza, następnego dnia, 18 kwietnia o. Wilhelm także zrezygnował z przysługujących mu w tej sytuacji praw. Nie czuł się bowiem na siłach podjąć tego zadania. W tej sytuacji generał mianował delegata generalnego ad causam, który doprowadził do mianowania wikariusza prowincji. O. Wilhelm do końca kadencji pozostał kustoszem.
Wielkim wydarzeniem do którego doprowadził było samo poświęcenie wieluńskiej groty podczas sumy pontyfikalnej w czasie III kongresu eucharystycznego diecezji częstochowskiej. Dokonał tego osobiście prymas Polski kardynał August Hlond 28 czerwca 1931 r. Tłumy wiernych nie mieszcząc się na placu klasztornym zapełniały w tym dniu cały teren poza jego murami.
Ostatnie lata swego życia o. Wilhelm spędził w klasztorze panewnickim, głównie jako duszpasterz sióstr zakonnych. Powoli jednak coraz bardziej chorował. Tracił między innymi słuch, co stopniowo ograniczało możliwości jego pracy. Przez dłuższy czas cierpiał fizycznie znosząc ból w cichości. Zmarł 3 lutego 1939 r. w Panewnikach.
W pośmiertnym wspomnieniu zapisano, że odznaczał się wielką gorliwością i pracowitością. Był punktualny i ascetyczny, poruszał się energicznie, a ludzi darzył czarującym uśmiechem. Był człowiekiem o wesołym usposobieniem i lubował się w opowiadaniu dowcipów. Cechował go niepokonany optymizm. Był człowiekiem wielkiego ducha. Żył 73 lata, w zakonie 58 a w kapłaństwie 47. Pochowano go na panewnickim cmentarzu.
o. Ezdrasz Biesok OFM