Zaledwie parę zapisanych linijek w klasztornym archiwum i zbiorowa fotografia. Tyle musi nam wystarczyć aby poznać osobę brata Leonarda Kurki. Wystarczy jednak aby stał się nam bliski, a jego przykład budujący.
Brat Leonard Kurka urodził się 7 marca 1872 r. w Kőberwitz (dzisiaj Kobeřice) pod Opawą, w diecezji Ołomuniec, w rodzinie Józefa i Marii Kubny. Na chrzcie świętym otrzymał imię Emil. Franciszkanów poznał zapewne poprzez pobliski klasztor w Raciborzu. Ówczesnym zwyczajem, najpierw został przyjęty do III Zakonu 6 marca 1898 r., a nowicjat pierwszego Zakonu rozpoczął 16 kwietnia 1903 r.Śluby wieczyste złożył 30 kwietnia 1907 r. W 1923 r. przeszedł do prowincji panewnickiej.
Przez cały okres międzywojenny przebywał w Miejskiej Górce. Tutaj zastała go wojna. Wraz z całą wspólnotą pod przewodnictwem gwardiana, o. Huchrackiego, został internowany 15 lutego 1940 r. W takim stanie, w miarę spokojnie, klasztor jeszcze funkcjonował do 4 kwietnia 1942 r. Wtedy wraz z pozostałymi braćmi został przewieziony do innego obozu w klasztorze benedyktynów w Lubiniu. Stamtąd 6 października 1942 r. ostatecznie został zwolniony. Starszym braciom niekapłanom kazano bowiem wracać do rodzinnych domów.
Takim sposobem trafił do Raciborza, leżącego zaledwie kilka kilometrów od rodzinnych Kobeřic gdzie bezpiecznie przeżył resztę wojny jako furtian. Po wojnie, z racji na pilną potrzebę nadal tam pozostał. Był bardzo poważany w całej prowincji.
Tym jednak co zostało zapamiętane z jego życia najbardziej, była… sama śmierć. Wieczorem, 4 października 1954 r. wraz z całym klasztorem i wiernymi uczestniczył w tradycyjnym nabożeństwie Transitus. Następnie udał się na spoczynek do swej celi zakonnej. Nazajutrz znaleziono go martwego. Zmarł na klęczkach, ze złożonymi rękami do modlitwy i z różańcem zawieszonym na szyi. W takiej pozycji zastygł.
Brat Leonard żył 82 lata, w Zakonie 56. Pochowany został w Raciborzu.
o. Ezdrasz Biesok OFM