W archiwum prowincji odnajdujemy piękny tekst opisujący pobyt polskich żołnierzy armii Andersa pielgrzymujących do Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Wyszedł spod pióra o. Bogumiła Palli, uczestnika tych wydarzeń.
Hermenegild Palla urodził się 14 kwietnia 1908 r. w Golasowicach w powiecie pszczyńskim jako syn Jana i Agnieszki z domu Konieczny. Początkowo uczęszczał do gimnazjum klasycznego w Katowicach. Po ukończeniu V klasy, w 1926 r., odczytując swoje powołanie, przeniósł się do kolegium zakonnego prowincji panewnickiej. Gdy ukończył naukę i zdał maturę podjął ostateczną decyzję zostania franciszkaninem. Wstępując do nowicjatu, który rozpoczął 29 lipca 1926 r. w Wieluniu otrzymał imię zakonne brat Bogumił. Pierwszą profesję 30 lipca 1927 r. złożył na ręce o. Michała Porady i podjął seminaryjne studia filozoficzno-teologiczne, które odbywał w Osiecznej i Miejskiej Górce w latach 1927-1933. Śluby wieczyste złożył 31 lipca 1930 r. w Osiecznej, a całą formację uwieńczył przyjęciem święceń prezbiteratu 7 maja 1933 r. w Poznaniu z rąk biskupa Walentego Dymka. Po święceniach od razu został skierowany do Rybnika jako rektor niższego seminarium. Od 1937 r. przebywał w Panewnikach jako wikary parafialny.
Tutaj zastała go wojna, którą od samego początku potraktował jako osobiste wezwanie i już od 1 września 1939 r. zaczął zajmować się ludnością, która w panice ewakuowała się do różnych rejonów Polski. O. Bogumił stanął na czele punktu ewakuacyjnego w Ząbkowicach, a następnie kontynuował tę działalność w różnych rejonach kraju, zwłaszcza w okolicach Kielc. Po zakończeniu kampanii wrześniowej, od 26 września podjął, za pomocą tajnej organizacji, której był członkiem i współpracownikiem, pracę duszpasterską nad młodzieżą polską i nad Polakami, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Jednakże 18 stycznia 1940 r. wobec gróźb Niemców podjął samodzielną decyzję przekroczenia granicy węgierskiej. Na Węgrzech zaangażował się jako kapelan w obozie dla uchodźców w Alsokoszpont i jako kapelan szpitalny (23. stycznia – 26. lutego 1940 r.). Niebawem, 26 lutego, na podstawie paszportu wydanego przez polski konsulat w Budapeszcie wyjechał do Jugosławii gdzie do pracy duszpasterskiej przyjął go arcybiskup Zagrzebia Alojzy Stepinac. Jednak Jugosławia nie była celem o. Bogumiła i wraz z transportem innych Polaków, 15 czerwca, wyjechał z Zagrzebia, przez Saloniki, Stambuł, Aleppo i Bejrut aby 3 lipca zameldować się w Latrun w Palestynie, w tworzącej się tam armii polskiej. Już 19 lipca został przyjęty do wojska jako kapelan w 3 Batalionie Niezależnej Brygady Strzelców Karpackich. Uczestniczył w kampanii libijskiej (19 sierpnia 1941 r. – 22 marca 1942 r.), w trakcie której, podczas nalotu niemieckiego w lutym 1942 r. został niemalże cudownie ocalony, gdyż przysypały go zwały ziemi z okopów.
Był zwyczaj w armii Andersa w czasie kampanii afrykańskiej, że na urlopy żołnierze jeździli do Palestyny. Przyciągały ich sanktuaria Ziemi Świętej, ale także język polski, który w Tel Avivie i w Jerozolimie był już wtedy powszechny i pozwalał czuć się choć trochę jak w Polsce. Także po zakończeniu kampanii libijskiej, większa grupa żołnierzy wybrała się na obchody Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy do Jerozolimy. Wraz z nimi jechał kapelan o. Bogumił. Była to jego ostatnia podróż. Pociąg relacji El Cantara – Gaza, jeszcze na Synaju, na stacji Midan koło El Arish wykoleił się i choć w katastrofie zginęło tylko kilka osób, jednym z nich był właśnie o. Bogumił Palla. Podczas akcji ratowniczej zauważono, że odniósł ciężkie rany i próbowano go ratować. Gdy na moment oprzytomniał, rzekł cichym lecz pewnym głosem: Ja już mam dość. Nie dojadę do Jerozolimy by ślubowania Bogu dotrzymać. Wiem, że Wielki Tydzień będę obchodził w Niebieskim Jeruzalem. Powiedzcie moim, że tradycji rodzinnej wiernie strzegłem, że trwam… Reszty słów już nikt nie dosłyszał ale jeszcze wtedy przesuwał paciorki różańca, kurczowo trzymanego w dłoni. Nie wiemy jaki ślub złożył i jakiej tradycji rodzinnej strzegł. Zmarł w szpitalu australijskim tego samego dnia 27 marca 1942 r. Został pochowany na cmentarzu angielskim w Ramleh koło Liddy w Palestynie. Żył 33 lata, w zakonie 15, a w kapłaństwie 8.
Jego przełożony w notatce służbowej napisał: Jako kapelan spełniał sumiennie i gorliwie swoje obowiązki duszpasterskie podczas całej kampanii libijskiej, niejednokrotnie wśród silnego ognia artyleryjskiego i moździerzy NPLA. Był ogólnie lubiany i szanowany przez wszystkich żołnierzy Batalionu. Zaś ks. Józef Joniec, towarzysz wojenny, pisał po wojnie do gwardiana panewnickiego: Bardzo zacny i świątobliwy kapłan, bardzo ofiarny w pracy i dobry duszpasterz. Dużo by trzeba pisać o jego pięknym charakterze i cichej pracy kapłańskiej i gorliwości duszpasterskiej.
O. Bogumił Hermenegild Palla został odznaczony następującymi odznaczeniami brytyjskimi:
„1939-1945 Star”, „Africa Star”, „Defence Medal”, „The War Medal 1939-1945”.
Wśród rzeczy ojca Bogumiła znaleziono tekst napisany przez niego własnoręcznie podczas pierszego pobytu w Jerozolimie, 7 lipca 1940 r.:
Dom Polski, Jerozolima P.O.B.277
Wąskimi, starożytnymi uliczkami Jerozolimy kroczą w stronę Domu Polskiego niewidziane dotychczas postacie. W polskich mundurach idzie sztab Brygady Karpackiej na nabożeństwo do kaplicy. W zaułkach miasta znajduje się Dom Polski i jedna polska kapliczka. W maleńkim i ciasnym, ale nader miłym przybytku Bożym zajęli miejsce przedstawiciele wojska polskiego. Najbliżej ołtarza siedzi dowództwo brygady.
W małej kapliczce polskiej, w świętym mieście Chrystusowym zajęli miejsca przedstawiciele władz polskich. Najbliżej ołtarza zajął miejsce wódz Brygady Strzelców Karpackich Ppłk. Kopański, za nim oficerowie sztabu, wreszcie konsul Polski w Jerozolimie i garstka Polaków. Ks. dziekan W. P. Brandys rozpoczyna mszę św. do której służą mu dwaj księża franciszkanie w polskich mundurach wojskowych. W czasie mszy św. płyną melodie polskich pieśni, wykonane przez chór polskich sióstr, które opiekują się Polskim Domem w Jerozolimie. Korne wznosza się modlitwy do Boga, do Matki Najświętszej, z serc Polaków wygnanych z ziemi ojczystej. A Królowa Polski spogląda na swoich rycerzy z obrazu zawieszonego nad ołtarzem, pocieszajce śle spojrzenie, że Ona Królową Polski i że wyrwie ją z rąk nieprzyjaciół. Po mszy św. zahuczało potężne „Boże coś Polskę”… Wreszcie o. Borkowski, fanciszkanin, Polak, opiekun Ziemi św. w wzruszających słowach wita żołnierzy polskich w mieście Grobu Chrystusowego. Wita ich jako Krzyżowców, którzy mają stanąć w obronie tego miejsca św. A dowódcę porównuje do Godfryda de Bouillon: Ty Panie Pułkowniku, jesteś szczęśliwy, że mogłeś tu do Ziemi św. przyprowadzić swoich żołnierzy i stąd rozpocząć wyprawę krzyżową o najświętsze ideały. Z Bogiem rozpocząłeś i bądź pewny, że dzieła swego dokonasz i wrócisz do Polski oswobodzonej i wolnej. Słowa ks. Polaka na obczyźne wlewaly kojący balsam w złamane serca żołnierzy polskich i wyciskały łzy.
Po śniadaniu oficerowie sztabowi z dowódcą na czele szli do Grobu Chrystusowego, aby złożyć hołd i modlić się o zmartwychwstanie ojczyzny. Wzruszający był to obraz, gdy trójkami, prawie na kolanach, oficerowie wchodzili do jaskini Grobu św., klęcząc modlili się i wyjmując różaniec z kieszeni kładli go na płycie Grobu św., jakby chcieli złożyć w ofierze Chrystusowi serca i życie swoje a usta szeptały: Chryste, Ty zmartwychwstałeś z tego oto Grobu, wskrześ ojczyznę naszą drogą!
Pierwszy ten hołd rycerski od czasów krzyżowców wywarł niezatarte wrażenie na obecnych jak i na tubylców. Od tej chwili przez szereg niedziel będą szły do Grobu św. pielgrzymki żołnierzy polskich, bohaterów wiary i ojczyzny, gdyż wolą wodza jest aby każdy żołnierz mógł zwiedzić te miejsca św. tak drogie każdemu katolikowi a szczegolnie Polakom. I będą płynęły polskie, żołnierskie korne modły z miejsca tragedii i chwały o cud chwały dla tragicznie złamanej Polski.
o. Ezdrasz Biesok OFM