Do grona bardziej wyrazistych postaci w historii prowincji zalicza się niewątpliwie o. Idzi Tic, więzień obozów koncentracyjnych, definitor, wieloletni przełożony, pracownik kurii generalnej, wizytator ale także publicysta i przede wszystkim wytrawny kaznodzieja. Oto co kryje nasze archiwum na jego temat.
Paweł Tic urodził się 30.06.1914 r. w Rokitnicy koło Zabrza w rodzinie nauczyciela Teodora i Marii Danch. Był dziesiątym z dwanaściorga rodzeństwa. Kiedy, po plebiscycie, Rokitnica pozostała w Niemczech, rodzina przeniosła się do Orzesza. Początkowo uczęszczał do szkoły powszechnej w Knurowie. W latach 1927-29 był alumnem Niższego Seminarium Duchownego we Wronkach, a w latach 1929-32 uczęszczał do gimnazjum w Rybniku, mieszkając jednocześnie w klasztorze rybnickim. W 1932 r. podjął decyzję aby wstąpić do nowicjatu, który odbył w Wieluniu pod imieniem brat Idzi. Habit zakonny przyjął 30.07.1932 r. w Wieluniu. Tam też złożył profesję czasową 31.07.1933 r. Studia filozoficzne odbył w Osiecznej w latach 1933-35, a teologiczne we Wronkach w latach 1935-39.
W pewnym momencie został wybrany seniorem klerykatu, ale niebawem został zdjęty z tej funkcji przez przełożonego za to, że wraz z braćmi urządził w celi zakonnej podwieczorek. W tamtych czasach było to poważne wykroczenie. O. Józef Zając w jednej z opinii napisał wprost, że kleryk dziwacznie się zachowuje i robi wrażenie nienormalnego. W jednej z opinii zanotowano ponadto, że się jąka, dosłownie „stęka w wymowie”. Z biegiem lat jednakże jego opinie stopniowo się poprawiały, a w nauce zaczęły dominować oceny „eminenter” i „valde bene”. Profesję wieczystą złożył 1.08.1936 r. na ręce prowincjała o. Michała Porady we Wronkach. Święcenia prezbiteratu przyjął 23.04.1939 r. z rąk biskupa Walentego Dymka w katedrze poznańskiej.
Jego pierwszą placówką po święceniach były Wronki gdzie został stacjonariuszem, ale był to już czas wojny. Pierwszy rok, co prawda, przeżył w spokoju. Niestety, 12.08.1940 r. został aresztowany przez Gestapo i osadzony w forcie VII w Poznaniu. Nigdy nie podano mu powodu aresztowania ani nie przeprowadzono procesu sądowego. Po trzech dniach został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie koło Weimaru gdzie otrzymał numer obozowy 4468 w bloku 3 i pracował w kamieniołomie. Tam został skopany i pobity, na skutek czego utracił 4 zęby. Następnie 8.12.1940 r. został przeniesiony do obozu w Dachau. gdzie otrzymał numer 21868 i mieszkał w blokach 30 i 28. Tu także był boleśnie bity. Pracował głównie na plantacjach. Jednym z jego zajęć było, między innymi, rozsypywanie na polach prochów ofiar z krematorium. Pracował także w kancelarii obozowej.
W 1943 r. poważnie zachorował na zapalenie płuc, mózgu i środkowego ucha. Stał się od tego momentu przedmiotem eksperymentów pseudomedycznych jako tzw. królik doświadczalny. W pewnym momencie stwierdzono jego śmierć i nawet i odprawiano za niego modlitwy jako za zmarłego. Okazało się jednak, że żyje i powoli zaczął wracać do zdrowia. Kiedy wrócił do swojego bloku obozowego ważył tylko 39 kg. Głód towarzyszył mu nieustannie. W jednym z jego wspomnień czytamy, że kiedy zabłąkany kruk czy wrona usiadła w pobliżu, wtedy jemu i dwom współwięźniom udało się celnie trafić w nią kamieniem i podzieliwszy na równe trzy części, na surowo zjeść.
W obozie był trzykrotnie wzywany na przesłuchania polityczne, podczas których, najpierw bardzo uprzejmie, proponowano mu zwolnienie z obozu za cenę rezygnacji z funkcji kapłańskich oraz pracy duszpasterskiej. SS-man zwracał się do niego – Panie Tic, proszę siadać. Ma Pan szansę zwolnienia z obozu. Jednak musi Pan podpisać drobnostkę a mianowicie rezygnację z kapłaństwa i pracy duszpasterskiej. Kiedy o. Idzi stanowczo odmówił, gestapowiec radykalnie zmienił ton, mówiąc bez ogródek – Ty klecho, zdechniesz tu, w obozie, jak pies!
O. Idzi jednak przeżył. W niedzielę 29 kwietnia 1945 r., jak zapamiętał między 17.00 a 17.30, do obozu weszli Amerykanie. Początkowo pozostał w obozie gdyż jako znający niemiecki, francuski i angielski był potrzebny jako tłumacz. Miejscowy dziekan powierzył mu ponadto funkcję duszpasterza w parafii Prittelbach koło Dachau.
Mimo nalegań amerykańskiego komendanta aby jeszcze pozostał, w październiku 1945 r. wrócił do Polski i od razu oddał się głównie pracy kaznodziejskiej. Od listopada 1945 r. był przełożonym klasztoru w Jarocinie. Kolejno pełnił następujące funkcje: wikariusz parafialny w Rybniku (1947-1948), wikary klasztoru w Wejherowie (1948-1950), wikary klasztoru w Poznaniu (1950-1953).
W latach 1953-56 był definitorem prowincji i początkowo magistrem nowicjuszy w Jarocinie. Tego samego roku jednak został magistrem braci studentów filozofii w Opolu. W 1954 został przeniesiony do Poznania gdzie w latach 1956-59 był gwardianem. W latach 1959-62 był gwardianem w Wejherowie.
O. Idzi trzykrotnie był powoływany na urząd wizytatora generalnego: prowincji Niepokalanego Poczęcia N.M.P. (1960), prowincji Matki Boskiej Anielskiej (1963) i prowincji św. Jadwigi (1970). W latach 1962-65 pełnił funkcję prowincjalnego moderatora duszpasterstwa misyjno-rekolekcyjnego i należał do wspólnoty klasztornej w Opolu. W latach 1965-68 został ponownie gwardianem w Poznaniu, a w latach 1968-71 pełnił funkcję proboszcza parafii przyklasztornej w Poznaniu. W tym czasie kontynuował prace remontowe kościoła i klasztoru. Stamtąd został skierowany do Osiecznej.
Wielkie wrażenie wywierają jego wspomnienia z pierwszych, prywatnych odwiedzin obozu w Dachau, po czternastu latach od uwolnienia, wydane na łamach „Przewodnika Katolickiego” w 1960 r. Wizyta ta stała się źródłem jego głębokiej zadumy, co opisał wręcz po mistrzowsku. W całym tekście ujawnia się też jego wielki talent literacki. Obrazowo przedstawił tam jak poobozowa trauma, mimo upływu lat, niejako odruchowo kazała mu, na głos przypadkowo spotkanego Niemca, zdejmować czapkę i recytować – Nr. 21868 meldet sich gehorsamst zur Stelle.
O. Idzi jest też autorem książki, swoistego diariusza z pielgrzymki kapłanów obozowiczów do Dachau i Rzymu odbytej w 1970 r. „Przez Dachau do Rzymu” wydanej nakładem Księgarni św Wojciecha w Poznaniu w 1972 r. Objawił w niej wielki talent reportażysty. Książka ukazała się dzięki recenzji samego Romana Brandstaettera, który bardzo wysoko ocenił jej walory literackie. Oryginał tej recenzji znajduje się w archiwum prowincji.
Jako jeszcze jedno pokłosie tej pielgrzymki, zrodziło się u o. Idziego pragnienie pracy duszpasterskiej we Włoszech. W tym czasie poprosił więc o skierowanie go tam do pracy gdzie marzyło mu się pracować, zwłaszcza w Asyżu. Zbiegło się to z przygotowaniami do kapituły generalnej, która miała dokonać posoborowej rewizji Konstytucji Generalnych i w 1972 r. polscy prowincjałowie wysunęli właśnie jego kandydaturę jako przedstawiciela wszystkich polskich prowincji na członka komisji przygotowawczej do spraw rewizji Konstytucji Generalnych. W tym charakterze, od 1972 r. przebywał w Rzymie i w 1973 r. brał także udział w kapitule generalnej w Madrycie jako ekspert do spraw redakcji Konstytucji Generalnych.
Kiedy po zakończonej kapitule miał już zgodę na wyjazd do Asyżu, krótko przed wyjazdem o. generał zaproponował mu stałą pracę w kurii generalnej w tzw. Protokole czyli w biurze podawczym kurii. Praca ta wymagała znajomości kilku języków obcych i uznano go za właściwego. Niebawem zdał z wynikiem bardzo dobrym egzamin z języka włoskiego i pozostał na stałe w Rzymie. Później w 1976 r. zdobył jeszcze w Atenach dyplom nauczyciela Esperanto. Widać, że języki obce były jego mocną stroną. Z okresu rzymskiego zachowała się jego liczna korespondencja z której dowiadujemy się co nieco o ówczesnej sytuacji zakonu i prowincji. Na zakończenie jego pobytu, za jego staraniem, wydano w Rzymie pierwszy po wojnie, drukowany schematyzm prowincji z 1979 r.
W 1979 r. poprosił o zwolnienie z funkcji pełnionej w kurii generalnej i został skierowany do klasztoru w Sankt Pölten w Austrii, który w tym czasie był powierzony naszej prowincji. W latach 1980-84 był tam gwardianem i proboszczem. Tam także musiał zmagać się z wieloma remontami. Kiedy zarząd prowincji w 1984 r. podjął decyzję o przejęciu pokapucyńskiego klasztoru w Bensheim, w diecezji Mogunckiej, to także on początkowo nadzorował jego remont a następnie został pierwszym jego gwardianem. Funkcję tę pełnił do 1989 r. Tego samego roku wrócił na stałe do Panewnik.
Po powrocie do Polski spotkał go wielki zaszczyt. Jego pobyt w Niemczech nie pozostał bowiem bez echa. Dnia 2.04.1990 r. prezydent Niemiec Richard von Weizsäcker przyznał ojcu Idziemu Krzyż Zasługi I Klasy Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec, za zasługi nad pojednaniem Polaków i Niemców. Krzyż został mu uroczyście wręczony 11.07.1990 r. w ambasadzie Republiki Federalnej Niemiec w Warszawie. O wydarzeniu szeroko rozpisywała się niemiecka prasa. Zachowało się kilkadziesiąt wycinków prasowych na ten temat.
Oznaczenie zostało przyznane na wniosek biskupa mogunckiego kard. Karla Lehmana. W czasie uroczystości, w laudacji wygłoszonej na jego cześć, wyjaśniono, że powodem tak wysokiego odznaczenia są zasługi o. Idziego dla pojednania Polsko-Niemieckiego. Odznaczony, jako ofiara niemieckich obozów koncentracyjnych, brutalnego traktowania i eksperymentów pseudomedycznych, odważnie odmówił zwolnienia z obozu w zamian za zrzeczenie się funkcji kapłańskich a mimo tego, po wojnie podtrzymywał przyjazny kontakt z Niemcami i podjął się duszpasterstwa Niemców, czym wywarł głębokie wrażenie wśród wiernych.
O. Idzi był już wtedy człowiekiem schorowanym, przeszedł trzy zawały serca i inne choroby i musiał pozostawać pod stałą opieką lekarską. Przez ostatnie trzy miesiące leżał ciężko chory u najbliższych krewnych w Orzeszu. Tam zmarł 21.01.1994 r. Pogrzeb odbył się 26.01.1994 r. w Panewnikach.
O. Idzi żył 80 lat, w Zakonie 62, w kapłaństwie 55. Został zapamiętany jako perfekcjonista w tym co wykonywał. W pamięci pozostały także nalewki, których produkcję na użytek zakonny opanował, a które w prowincji były znane pod nazwa „ticówki”. W „Acta Ordinis” ukazało się przepiękne wspomnienie po łacinie o o. Idzim, autorstwa o. Huberta Daneckiego, zaczynające się od słów: „In Silesia lux illi orta est…”
o. Ezdrasz Biesok OFM